FELIETON | TECHNIKA
BRIPHONIC: TO, CO NAJLEPSZE
|
PREMIERA ŚWIATOWA | ROZBIEGÓWKA POCZĄTKOWA apońska biegłość techniczna w połączeniu z dogłębnym oddaniem się konkretnemu wycinkowi danej dziedziny doprowadziły do tego, że w wielu aspektach trudno się reszcie świata z tym krajem równać. O wielu rozwiązaniach już pisaliśmy – zazwyczaj podziw mieszał się z niedowierzaniem. Podziw wynikał z tego, że te działania przekładały się na znacznie lepszy dźwięk, o którym inni mogą tylko pomarzyć. Z kolei inżynierska rzetelność domagała się wyjaśnień, które w klasycznym kształceniu akademickim nie znajdowała, a jeśli już, to nie dawała im wiary. Przyzwyczailiśmy się więc – przynajmniej ja się przyzwyczaiłem – do tego, że japońscy wizjonerzy traktowani się jak Boży szaleńcy, jak jurodiwy (ros. юродивый, gr. môros, syr. ţđîäčâűé), których nie do końca rozumiemy, dlatego trzeba brać to, co mówią z całym dobrodziejstwem inwentarza, ponieważ za jakiś czas dojdziemy do tego samego punktu i my. To oczywiście ludzie doskonale wiedzący co robią. A jednak, z perspektywy „klasycznego audiofila”, ich działania mogą wydawać się skrajne. A to doprowadziło do wykształcenia się osobnej grupy producentów. Mayo Nakano przy fortepianie Bösendorfer Model 290 Imperial O ile my, audiofile (warstwa druga), traktowani jesteśmy przez „zwykłych” ludzi (warstwa pierwsza, bazowa) z rezerwą i podejrzliwością, a nasze działania porównywane są do voodoo, o tyle grupa o której mowa widziana jest w dokładnie ten sam sposób, ale z naszej perspektywy, tworząc trzecią warstwę. Dla ludzi z warstwy pierwszej są najbardziej odklejeni od rzeczywistości. Ale tak naprawdę to oni popychają nasz audiofilski świat do przodu. I właśnie o takich ludziach chciałbym opowiedzieć. Prowadzona przez pana Masamichi Ohashi firma BRIPHONIC zajmuje się nagrywaniem i wydawaniem muzyki na płytach CD i pendrajwach. W ich działaniach widać wszystko o czym mówiłem powyżej: dążenie do urzeczywistnienia wizji za każdą cenę, ciekawość i bezkompromisowość. Sięgając przy tym po rozwiązania uważane przez większość inżynierów i realizatorów dźwięku za bezsensowne, a często przeciwskuteczne: mastering na 1” taśmie przesuwanej z prędkością 76 cm/s, nagrania i mastering w domenie cyfrowej DSD256 (11,2 MHz), z materiałem wydanym nie tylko na klasycznej płycie Compact Disc, ale i na nośnikach nagrywanych CD-R, Gold CD-R i – to absolutna premiera! – Extreme Hard Glass CD-R. Bazując na dwóch tytułach powiemy o tym, jak ich nagrania brzmią, pokażemy różnice w dźwięku i omówimy techniczne aspekty tego typu rejestracji. Ponieważ jednak Briphonic jest firmą głęboko zanurzoną w technice analogowej, zacznijmy od rysu historycznego, w którym przyjrzymy się ewolucji magnetofonów szpulowych i drodze, która doprowadziła firmę do miejsca, w którym obecnie się znajduje. | TRACK 1: HISTORIA MAGNETOFONU Na początku była taśma. To nie jest cała prawda, ale zbliżymy się do niej, jeśli uzupełnimy to zdanie o dodatek „wysokiej klasy nagrań”, co da nam: „Na początku wysokiej klasy nagrań była taśma”. Bo to rejestracja na magnetycznej taśmie umożliwiła bezprecedensowy rozwój sztuki nagrywania. Taśma swoje korzenie ma w przedwojennych Niemczech i została opracowana oraz wyprodukowana przez firmę BASF. Magnetofon, z którym można ją było wykorzystać, swoją pierwotną formę, tj. ze zmiennym prądem podkładu modulującym zapis, zawdzięcza naukowcom pracującym na potrzeby nazistowskiego państwa. Ich głównym celem było nadawanie przemówień Hitlera równocześnie w wielu miastach, ale w eter płynęły również nagrania muzyki klasycznej. Magnetophon K4 (foto: Reinhard Kraasch; https://commons.wikimedia.org) Być może byłaby to jedna z niewykorzystanych okazji, gdyby nie wojska okupacyjne, które z zajętych terenów wywiozły urządzenia o nazwie Magnetophon – zarówno do Stanów Zjednoczonych, jak i do Związku Radzieckiego. Ze strony USA za ten ruch odpowiedzialny był John T. Mullin, inżynier, specjalista audio i wideo, który w 1944 roku został skierowany do Paryża, gdzie znajdowały się „zdobyczne” urządzenia elektroniczne. Wśród nich były się rejestratory taśmowe AEG Tonschreiber Magnetophon, korzystające z taśmy o szerokości nieco ponad ¼” przesuwanej z prędkością 77 cm/s (30,3 ips; ips = inch per second). Jakość dźwięku tych urządzeń była jednak niewysoka, nie przekraczała jakości rozmowy telefonicznej. Wszystko zmieniło się, kiedy spotkał brytyjskiego oficera, z którym dzielił miłość do muzyki. Dzięki niemu dotarł do małego studia w Bad Nauheim, na północ od Frankfurtu, w którym odnalazł AEG Magnetophon o jakości dźwięku przekraczającej jego marzenia – jak się okazało, korzystały one ze zmiennego prądu podkładu. Mullinowi udało się przekonać swoich przełożonych, żeby pozwolili mu wysłać do USA, na własny użytek, dwa magnetofony K-4 oraz 50 czystych taśm BASF oraz AGFA PVC Luvitherm Type-L. Po powrocie do kraju nie próżnował i w San Francisco zademonstrował ów wynalazek firmie Ampex Corporation. Firma była nim zainteresowana i wkrótce na bazie niemieckiego urządzenia zbudowała własny magnetofon, Model 200. Jedną z osób, które szczególnie były nim zainteresowane okazał się muzyk, piosenkarz Bing Crosby. W 1947 roku zatrudnił on Mullina do rejestracji swojego występu radiowego i kupił dwa pierwsze magnetofony Ampexa za oszałamiającą kwotę 50 000 USD, przyczyniając się tym samym do dofinansowania badań i szybkiego rozwoju Ampexa. | TRACK 2: WIELKOŚC MA ZNACZENIE Ustalone wówczas stałe dotyczące prędkości przesuwu oraz szerokości taśmy stały się obowiązującym standardem. Ich wielkości można prześledzić na stronie allegrosound.com w artykule pt. Tape Replay, EQ & Head Standards. Dla magnetofonów szpulowych przyjęto wówczas następujące wartości: 30 ips (76,2 cm/s), 15 ips (38,1 cm/s), 7½ ips (19,05 cm/s) oraz 3 ¾ ips (9,53 cm/s); dla uproszczenia prędkości w cm/s podaje się w zaokrągleniu. Proszę zwrócić uwagę na to, że choć korzenie magnetofonu znajdują się w Europie i pierwotnie prędkość przesuwu wyznaczana była w systemie metrycznym (centymetry na sekundę), o tyle od 1947 roku wartości te definiowane są w systemie brytyjskim (cale na sekundę). Jedynym, małym wyłomem, był holenderski wynalazek – magnetofon kasetowy, którego szybkość przesuwu taśmy wynosiła 4,75 cm/s, a więc 1,875 ips. Porównanie szerokości taśm i ścieżek na taśmie magnetycznej W warunkach domowych zastosowanie znalazły najniższe z dostępnych prędkości, tj. 3¾ ips (9,53 cm/s) oraz 7½ ips. Z kolei studia nagraniowe przyjęły 15 ips (38 cm/s), 7 ½ ips (19 cm/s). Na stronach Simon Fraser University w zakładce Tape Speed znajdziemy jednak zdanie, które będzie dla nas szczególnie ważne: „Sporadycznie można znaleźć także magnetofony pracujące z prędkością 30 i/s (76 cm/s).” Skąd w ogóle tyle różnych prędkości przesuwu? Dlaczego nie skupiono się na jednej? Odpowiedź jest banalnie prosta: im wyższa prędkość przesuwu, tym szersze pasmo przenoszenia, niższe zniekształcenia THD oraz kołysania i drżenia dźwięku (wow&flutter), a także niższe szumu uzyskujemy. Teoretycznie powszechnym standardem powinny stać się najwyższe prędkości – tak się jednak nie stało. Na przeszkodzie stanęły: wysoki koszt taśm oraz techniczne własności magnetofonów. Pierwsza z przyczyn nie wymaga komentarza – dwukrotne zwiększenie prędkości przesuwu podwajało koszt taśmy. Druga jest bardziej skomplikowana. Magnetofon analogowy nie jest urządzeniem, które rejestruje i odtwarza dźwięk w sposób idealny. Dla realizatorów dźwięku istotne było to, że jego pasmo przenoszenia zmienia się wraz ze zmianą prędkości przesuwu. Z jednej strony im jest ona wyższa, tym pasmo jest od góry szersze, ale z drugiej bas jest wówczas szybciej gaszony i ma mniejszą liniowość (miejscami jest podbity, a miejscami stłumiony). To powszechna wiedza, dlatego część inżynierów nagrań wybiera prędkość przesuwu 15 ips (19 cm/s), argumentując to „tłustszym”, „lepiej wypełnionym” dźwiękiem. Ale w 1997 roku pan Tim de Paravicini zaprezentował stereofoniczny magnetofon pracujący z 1” taśmą i lampową elektroniką. System ten był pierwowzorem systemu stosowanego w Briphonic. Porównanie pasma przenoszenia w stosunku do prędkości przesuwu znajdziemy w artykule The Unpredictable Joys of Analog Recording na stronie internetowej prowadzonej przez Jacka Endino, producenta, realizatora dźwięku. Zadał on sobie trud i przeanalizował zachowanie się magnetofonów różnych firm, zarówno wielokanałowych, jak i stereofonicznych, w zależności od prędkości przesuwu; interesowały go tylko dwie wartości: 30 ips (38 cm/s) i 15 ips (19 cm/s). Z wykresów jasno wynika, że podstawą jest dobra kalibracja magnetofonu oraz wybór konkretnego modelu. Najlepsze wyniki uzyskały magnetofony Studera – A80 MkII, A820 i A827, a także magnetofon Ampex ATR-102. STUDER Magnetofon Studer A820 W 1949 roku Willi Studer opracował swój pierwszy magnetofon o nazwie Dynavox. Kiedy, wraz z Hansem Winzelerem, założył w roku 1951 firmę ELA AG zyskał on nową nazwę: Revox T26. Studer 27, jak się go również nazywa, do masowej produkcji trafił w 1952 roku. W roku 1960 zaprezentowano nowy model, C37 o osiągach, które do dziś uznawane są za bardzo dobre. W 1964 roku rozpoczęto produjckę jego czterokanałowej wersji J37, użytej w studiach EMI do rejestracji albumu Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band grupy The Beatles. 24-ścieżkowe urządzenie, model A80, pojawił się w 1970 roku, a w 1978 zaprezentowano pierwszy magnetofon kontrolowany przez mikroprocesor, model A800. Jego najbardziej zaawansowaną wersją był magnetofon A820 z 1985 roku, po czym Studer przeszedł na cyfrową stronę mocy…Drugim parametrem związanym z rejestracją na taśmie jest jej szerokość. Może jeszcze państwo pamiętają – taśmy produkowane przez niemieckie firmy miały szerokość nieco ponad ¼ cala. Amerykanie zaakceptowali ją, dopasowując do stosowanego przez siebie systemu – odtąd taśma miała mieć szerokość ¼ cala. Zapisywano na niej sygnał monofoniczny – na całej szerokości – a później także stereofoniczny, dzieląc ją na dwie części. Problemy pojawiły się wraz z pojawieniem się w 1953 – dzięki Les Paulowi – magnetofonów osmiościeżkowych. Otóż – im mniejszą szerokość ma ścieżka magnetyczna na taśmie, tym słabsze ma parametry, tj. wyższe szumy, zniekształcenia THD oraz mniej liniowe pasmo przenoszenia. Wraz z rozwojem tego typu rejestracji pojawiały się więc coraz to szersze taśmy – najpierw półcalowa (1/2”), a następnie calowa (1”) i dwucalowa (2”). Ta ostatnia stosowana była właściwie tylko w magnetofonach 24-scieżkowych. | TRACK 3: BRIPHONIC Dochodzimy w ten sposób do clou tego artykułu – do rozwiązań stosowanych przez firmę Briphonic. Mówiłem już o tym, że firma ta znajduje się w „trzecim kręgu” wtajemniczenia, czyli robi coś więcej niż nawet najbardziej „odleciane” firmy z kręgu audiofilskiego. Jej poszukiwania poszły w dwóch kierunkach: analogu i cyfry, a przyjrzymy się im na przykładzie dwóch tytułów: Sentimental Reasons oraz MIWAKU, obydwa w wykonaniu Mayo Nakano Piano Trio. Za ich realizację i mastering odpowiedzialny był pan Masamichi Ohashi, właściciel Briphonic. MASAMICHI OHASHI WOJCIECH PACUŁA: Co oznacza nazwa BRIPHONIC? Proszę powiedzieć parę słów o sobie. System pana Ohashi-san Z jakiego systemu audio pan korzysta?
W czym, pana zdaniem, taśma o szerokości 1” jest dla sygnału stereo lepsza niż standardowa ¼”? I skąd prędkość 76 cm/s? Z jakiego stołu mikserskiego korzystacie? Jakie mikrofony preferujecie? Widzę, że w niektórych nagraniach używacie zegara taktującego Cesium Atomic Clock, a w innych – na przykład Sentimental Reasons i MIWAKU Rubydium Atomic Clock – od czego zależy wybór? Czym różni się ich dźwięk? W jakiej formie dostępne są nagrania Briphonic? Czy to znaczy, że nagranie na płycie Glass Master CD-R jest najlepsze? |
Na płytach CD znajdziemy logo Direct Cutting – jakiej techniki ono dotyczy? Myśli pan o płytach winylowych z logo Briphonic? Sentimental Reasons nagrano w dużej sali („Hall Recording”) na magnetofon ośmiościeżkowy – Studer A827 („Analog Multi Track Recording”), modyfikowany przez pana Masamichi Ohashi. Wybrano najwyższą dostępną standardowo prędkość przesuwu, tj. 30 ips i sięgnięto najszerszą dostępną taśmę, tj. 2”. To absolutnie niespotykana kombinacja, ponieważ nagrania ośmiościeżkowe rejestrowane były za pomocą taśm ½”. Czterokrotnie szersze ścieżki powodują, że szumy są minimalne, podobnie jak a zniekształcenia. Dodajmy, że było to nagranie na tzw. „setkę”, czyli że całość została zagrana wspólnie przez wszystkich muzyków. 24-ścieżkowy magnetofon Studer A827 z ośmiościeżkową głowicą Sygnał został następnie zmiksowany, poddany masteringowi w domenie analogowej i nagrany na stereofoniczny magnetofon „master”, Studer A80 Mk. IV („Analog Master Recorder”). Obydwa magnetofony nazywane są w literaturze firmowej „Monster Analog Machine”, a to dlatego, że pierwszy kręci 2-calową taśmą, a drugi… Drugi jest jeszcze bardziej zakręcony, docierając do granic tego, co jest dostępne w studiu. Magnetofon master przesuwa taśmę z prędkością 76 cm/s i korzysta z taśmy o szerokości 1”! 1-calowa taśma do nagrania stereofonicznego to dla mnie nowość. W powszechnym użytku znajdują się taśmy master ¼”, a część nagrań wykonuje się na taśmie ½” – w takiej formie dostępne są niektóre mastery grupy Depeche Mode. Ale 1”? I to przy 76 cm/s? – Oznacza to ogromne koszty oraz konieczność obróbki dźwięku, w której trzeba przywrócić mu niskie tony, które – jak to pokazał Jack Endino – są największym problemem rejestracji przy dużej prędkości przesuwu. Dodajmy, że do nagrania wykorzystano mikrofony Neumann M50 do fortepianu Bösendorfer Model 290 Imperial, dla basu Schoeps MK4 z przedwzmacniaczem lampowym M222, a do perkusji Neumann TLM170i i KM84, AKG 451 oraz Sennheiser MD421. Sygnał cyfrowy był edytowany w stacji DAW Merging Technologies PYRAMIX Ver. X. Magnetofon Studer A80 MkIV z taśmą 1-calową MIWAKU nagrano inaczej. Od początku założono, że będzie to nagranie cyfrowe. Podobnie jak w przypadku płyty Sentimental Reasons, przy której wykorzystano system analogowy w jego ekstremalnej wersji, tak i tym razem sięgnięto po rozwiązania, które większości inżynierom i realizatorom dźwięku wydają się niepotrzebne. Nagranie dokonane zostało na osiem ścieżek w domenie cyfrowej DSD256 (11,2 MHz) i w takiej formie zostało zmiksowane i poddane masteringowi (DSD Mastering, czyli DSD Wide). Otrzymano w ten sposób sygnał stereofoniczny DSD 11,2 MHz. Płyta zawiera sześć utworów, z czego cztery zarejestrowano w studio, a dwa pochodzą z koncertu. Mamy więc omówioną część realizacyjną. Nie sposób nie przyznać, że firma poszła „na całość” i to w absolutnie unikatowy sposób. Nie była oczywiście pierwsza w dążeniu do doskonałości. Trzeba koniecznie przypomnieć, że w pierwszej połowie lat 70. XX wieku wydawnictwo Three Blind Mice, czyli absolutni perfekcjoniści, przyjrzeli się rozwiązaniom z powiększoną prędkością i dość szybko na rynku ukazały się płyty LP z dużym logo 76 cm/s. W TBM przyjęto jednak odmienną strategię – z podwójną prędkością pracował 16-scieżkowy magnetofon 3M S-72. Chodziło o to, że na szerokiej taśmie trzeba było zmieścić aż 16 kanałów i zwiększenie prędkości przesuwu znacząco poprawiło odstęp sygnału od szumu. Magnetofonem masteringowym był Philips PRO-51, pracujący z tradycyjną prędkością 38 cm/s. Również wypalanie masteru dla płyty CD bezpośrednio ze stacji DAW zostało wcześniej „przećwiczone” przez firmę JVC – patrz płyta XRCD24 Okihiko Sugano Recording Collection. A jednak takie złożenie kilku topowych technik jest czymś wyjątkowym. | TRACK 4: DŹWIĘK Sposób wydania tego materiału jest być może jeszcze bardziej interesujący od sposobu nagrania. Jak mówił pan Ohashi-san, obydwie płyty dostępne są zarówno w formacie PCM 16/44,1, jak i w formie plików DSD128 i DSD256. Płyty CD to: klasyczny Compact Disc (3500 ¥ ~ 115 PLN), CD-R (7000 ¥ ~ 230 PLN), Gold CD-R (10 000 ¥ ~ 330 PLN) oraz Glass CD-R (100 000 ¥ ~ 3300 PLN); wszystkie ceny bez podatku VAT, cła i kosztów przesyłki. Tym razem przyjrzymy się płytom CD, pozostawiając porównanie ich z plikami na pendrajwie (13 000 ¥) na spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. SENTIMENTAL REASONS Compact Disc | Płyta w podstawowej formie brzmi w niezwykle ekspresyjny sposób. Przekaz jest bardzo naturalny, ale i dobrze definiowany, Uwagę zwracają mocne, czyste, rozdzielcze wysokie tony. Bas jest dość mocny, ale pokazany z pewnej odległości, bez konturowania go. To dobry ruch, choć czasem brakuje mu definicji. Najważniejszy jest jednak fortepian – ma on piękną barwę i cieniowanie. Pokazany jest z pewnej odległości, co dodaje mu naturalności. W pamięci pozostaje też doskonała, naprawdę wyjątkowa, dynamika! CD-R | Przejście z płyty CD na Master CD-R jest szokiem – zawsze i wszędzie. Nawet w tym przypadku, kiedy to wersja podstawowa CD jest sama w sobie świetna. Materiał na CD-R jest bardziej miękki, cieplejszy, ma niżej postawiony akcent. Góra, wcześniej po prostu bardzo czysta, teraz jest nie tylko czysta, ale i naturalna, ponieważ jest lepiej zintegrowana ze środkiem. Dynamika wydaje się mniejsza, ale dlatego, że mniej mamy tu konturu, a atak nie jest zaznaczany tak mocno, jak w wersji podstawowej. Gold CD-R | Dźwięk z wersją „gold” obniża się jeszcze bardziej, ponieważ mocniej akcentowany jest kontrabas. Ale wybrzmiewa on krócej niż z wersją CD, co wychodzi mu na dobre. Góra jest z kolei mocniejsza niż z CD-R i przypomina to, co dostajemy z CD, ale ze wszystkimi zaletami płyty „Master”, czyli miękkością i rozdzielczością. Dźwięk wydaje się spokojniejszy niż z CD-R i znacznie bardziej spokojny niż z CD. Ale dopiero teraz, w takim porównaniu słychać, że to jest właśnie TA wersja, TEN dźwięk – bardzo naturalny, relaksujący, a jednocześnie wewnętrznie zwarty, naturalny i gęsty Glass CD-R | Czekałem na tę wersję z niecierpliwością ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałem płyty Glass CD-R; Glass CD i Crystal CD – jak najbardziej, ale ich nagrywalnej wersji już nie. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że jest najlepsza i zamiata wszystkim dookoła. Okazuje się jednak, że to nie był przypadek, kiedy pan Masamichi Ohashi w miniwywiadzie powiedział o osobistych wyborach, a nie o tym, że Glass CD-R jest automatycznie lepsza. A to dlatego, że to dźwięk najbardziej otwarty ze wszystkich, w którym nie ma ciepła, które powodowało, że wersja Gold CD-R była tak przyjemna, tak naturalna. Pod względem otwarcia, barwy i dynamiki bliżej wersji Glass CD-R do „regularnej” płyty CD. Jest więc chłodniejsza niż CD-R i Gold CD-R i bardziej od nich otwarta. Trzeba jej posłuchać dłużej, żeby usłyszeć o co w tym wszystkim chodzi. Otwarcie o którym mowa to niebywała rozdzielczość. Wychodzą z nią rzeczy, których wcześniej nie słyszałem, albo na które nie zwracałem uwagi. Dynamika jest niebywała, ponieważ łączy atak z wersji CD i wypełnienie oraz precyzję z Gold CD-R. Kontrabas wciąż jest – jak na mój gust – za słabo definiowany. Rozumiem, że chodziło o oddanie jego prawdziwego charakteru, a nie tego, który jest słyszany przez mikrofony – co się udało. Ale też zniknęło poczucie „tu i teraz”, jakie z tym instrumentem mamy na przykład z nagraniami TBM. To, co dostajemy w tym przypadku przypomina nagrania Rudy’ego van Geldera, ale z o wiele lepszym fortepianem. Dynamika, rozdzielczość i otwarcie należą do najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem z urządzeń cyfrowych. MIWAKU Compact Disc | Pierwsze wrażenie dotyczy nie dźwięku jako takiego, a innego charakteru tych nagrań – innego niż na płycie Sentimental Reason. MIWAKU to pyta bardziej intymna, z instrumentami pokazanymi z mniejszej perspektywy, bliżej. Naprawdę może się to podobać. Ale słychać też charakter własny nagrań DSD. Dźwięk jest cieplejszy niż z płytą Sentimental Reason i łagodniejszy. Atak ma niebywale atrakcyjną formę, przez co całe nagranie sprawia wrażenie „skrojonego” pod kątem długiego grania, zatapiania się w muzyce. O ile podstawowa płyta CD w poprzedniej sesji była bardzo otwarta i bezpośrednia, o tyle ta jest bardziej zbliżona do tego, co dostajemy z gramofonem. Chodzi głownie o wrażenie gęstości i nisko postawiony balans tonalny. CD-R | Wersja CD-R jest bardziej rozdzielcza i pokazuje instrumenty bliżej nas. Ponieważ jednak lepiej ukazuje pogłos, wszystko wydaje się mieć lepiej pokazane proporcje. O ile wcześniej instrumenty dosłownie materializowały się w naszym pokoju, o tyle z wersją CD-R materializuje się studio w którym zostały umieszczone. Blachy wciąż są ciepłe i gęste, ale fortepian jest o klasę lepszy – większy, bardziej dynamiczny, donośniejszy. Kontrabas nie jest już tak ciepły, jest lepiej różnicowany, ale ponownie pokazany jest z pewnej odległości, przez co nie ma w jego brzmieniu zbyt wiele definicji. Gold CD-R | Poprzednio wersja Gold CD-R pokazywała cieplejszą wersję nagrania – tym razem dźwięk jest bardziej rozdzielczy niż z CD-R i bardziej otwarty. Fortepian pokazany jest jeszcze trochę dalej, przez co już zupełnie nie sprawia wrażenia ciepłego i ustawionego blisko nas. Ale dopiero teraz dostajemy pełnie, bogactwo, tu „dzieje się” nie za sprawą szczegółów i detali, a dzięki informacjom i nasyceniu. Z pozoru to najmniej efektowna wersja, jak do tej pory, ale tak naprawdę najbardziej dynamiczna, najbardziej rozdzielcza i po prostu najbardziej prawdziwa. Glass CD-R | To niewiarygodne, jak bardzo ta wersja przypomina zarówno „zwykły” Compact Disc, jak i Gold CD-R! Jej barwa jest niższa niż z tym ostatnim, ale rozdzielczość najlepsza z całego setu. Dźwięk nie jest tak blisko, jak CD, ale też nie jest tak ocieplony. Z kolei perkusja jest najbardziej dynamiczna, najmocniejsza. Fortepian pokazany jest dalej, ale ma znakomitą dynamikę i definicję – dopiero teraz słychać wiele smaczków, wcześniej maskowanych a to przez ciepło, a to przez podkreśloną dynamikę. Wybitna wersja, chociaż ludzi ze zrównoważonymi systemami i wiedzącymi, jak brzmią tego typu instrumenty na żywo. | ROZBIEGÓWKA KOŃCOWA Sposób, w jaki pan Masamichi Ohashi nagrywa i wydaje płyty jest unikatowy i – niestety – zarezerwowany dla nielicznych. Jest bowiem niezwykle kosztowny, pochłania mnóstwo czasu i nigdy nie będzie na tyle dochodowy, aby zdecydowały się nań większe studia nagraniowe. Ale tak jest w każdej branży, na szczycie tego, co jest możliwe – to artyści sprzedający swoje produkty w niewielkich seriach, pracujący w niewielkich zespołach, docierający do ograniczonej liczby odbiorców. Ale ci, którzy będą mieli możliwość posłuchania płyt z logo Briphonic będą wiedzieli, jak brzmi cyfrowa referencja – przede wszystkim w dziedzinie płyt CD, ale i jeśli chodzi o pliki. A jest to tym bardziej wartościowe, że mówimy o świetnej muzyce; takie połączenie trzeba szczególnie docenić. Ze wszystkich wersji, w jakich dostępne są obydwie recenzowane płyty, „złotym środkiem” jest wersja Gold CD-R. Ma wszystko, czego wymagamy od płyty Master CD-R, a jest do tego niewiarygodnie muzykalna. Jeśli jednak możecie sobie państwo pozwolić na Glass CD-R, usłyszycie co naprawdę jest w zarejestrowanym materiale. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity